Chciał być blisko niej, choćby na chwilę…
Wiktor oniemiał.
„Więc po co latać?”
Staruszka uśmiechnęła się blado, choć w jej oczach czaił się smutek:
„On jest kapitanem tego lotu. To jedyny sposób, żeby być blisko niej, choćby tylko spojrzeniem…”
Wiktor milczał, ogarnięty wstydem, ze spuszczonym wzrokiem.
Stewardesa, podsłuchawszy wszystko, cicho wycofała się do kokpitu.
Kilka minut później głos kapitana rozbrzmiał echem w kokpicie: „Drodzy pasażerowie, wkrótce rozpoczniemy zniżanie do lotniska Szeremietiewo.
Ale najpierw chcę porozmawiać z bardzo wyjątkową kobietą na pokładzie. Mamo… proszę, zostań po lądowaniu. Chcę się z tobą zobaczyć”.
Alewtina zamarła. Łzy spływały jej po policzkach.
W kokpicie zapadła cisza, po której wybuchły brawa i łzy na twarzach.
Kiedy samolot wylądował, kapitan złamał protokół: wybiegł z kokpitu i, nie mogąc ukryć łez, podbiegł do Alevtiny.
Przytulił ją mocno, jakby chciał wynagrodzić wszystkie stracone lata.
„Dziękuję ci, mamo, za wszystko, co dla mnie zrobiłaś” – wyszeptał, tuląc ją mocno.
Alevtina płakała w jego ramionach.