„Może i tak” – powiedziałem w końcu. „A może po prostu nie chcę się dalej karać”.
Czy masz pojęcie, jak to jest, gdy zawsze oczekuje się od ciebie odwołania? Słyszysz, że wszyscy inni mają realne obowiązki, a ty jesteś traktowany jak część zamienna.
„Przekręcasz to” – zaprotestowała słabo. „Po prostu potrzebowaliśmy twojej pomocy. Rodziny sobie pomagają”.
„Rodziny też się szanują” – powiedziałem. „Kiedy ostatnio pytałeś, czego chcę na święta? Nie tego, czego ode mnie oczekujesz, ale tego, czego ja chcę”.
Nie odpowiedziała. Ktoś zawołał ją z kuchni. Dziecko znowu zaczęło płakać. Głos mojego brata przebijał się przez tło, sfrustrowany. Mamo, bliźniaki wylały sok dookoła. Wzrok mamy odwrócił się od kamery. Przez chwilę dostrzegłam w niej panikę. Nie tylko z powodu bałaganu, ale także z powodu tego, że będzie musiała przyznać się przed wszystkimi, że tym razem zaryzykowała moje życie i przegrała.
„Ta rozmowa jeszcze się nie skończyła” – powiedziała, odwracając jednocześnie głowę w stronę chaosu. „Nie masz pojęcia, co robisz”.
„Och, tak” – powiedziałem. „Tym razem pozwalam ci zająć się sytuacją, którą sam stworzyłeś. Powiedziałeś wszystkim, że obiecałem coś, na co nigdy się nie zgodziłem. Zbudowałeś swoje plany na tym kłamstwie. Po prostu nie zamierzam tego kryć”.
Zacisnęła usta.
„Będziesz tego żałować, kiedy zdasz sobie sprawę, że odepchnąłeś swoją rodzinę”.