Młotek uderzył. To był koniec.
Kiedy ludzie zaczęli wychodzić, siedziałam tam, nie mogąc się ruszyć. Zaden w końcu spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Przyciągnęłam go do siebie, zanurzając twarz w jego włosach i w końcu pozwoliłam sobie na płacz – nie łzy smutku, lecz obezwładniającej ulgi i dumy tak wielkiej, że aż bolały.
Wyszliśmy z sądu, trzymając się za ręce, wychodząc z cienia w jasne, czyste światło dnia. Byliśmy wolni. I zrobiliśmy to razem.
zobacz więcej na następnej stronie Reklama