Elena mieszała zupę, gdy otworzyły się drzwi wejściowe. Michaił wrócił wcześniej niż zwykle.
„Jestem w domu!” oznajmił głośno.
„W kuchni!” odpowiedziała Elena z uśmiechem.
Sekundę później w drzwiach pojawił się jej mąż, zmęczony, ale zadowolony. Niósł paczkę z renomowanego sklepu jubilerskiego.
„Co to jest?” zapytała zaskoczona Elena, wycierając ręce ręcznikiem.
„Niespodzianka” odpowiedział tajemniczo Michaił. „Dla mojej jedynej, prawdziwej miłości”.
Podał jej aksamitne pudełko. Elena je otworzyła: w środku lśniła elegancka złota bransoletka wysadzana drobnymi diamentami. Blask był olśniewający.
„Misza, to jest… niesamowicie drogie!”
„Niech tak będzie” powiedział, machając ręką. „Zasłużyłaś na to. Jesteśmy prawie dwudziestą rocznicą ślubu”.
„No cóż, za dwa miesiące”.
„A ja chciałam ci zrobić niespodziankę z góry. Zupełnie bez powodu”. Elena drżała, zakładając bransoletkę. Pasowała na nią idealnie, jakby była robiona na zamówienie. „O mój Boże, jaka piękna… Dziękuję, kochanie!”
„Wróciła mi premia” – uśmiechnęła się. „Chciałam ci coś podarować”.
Następnego dnia Elena zadzwoniła do swojej przyjaciółki Iriny; nie mogła się oprzeć pokusie, żeby się pochwalić.
„Wyobraź sobie, Misza dał mi diamentową bransoletkę! Tak po prostu!”
„Wow!” Irina westchnęła z zazdrością. „Moja kupiłaby mi słodycze bez powodu”.
Śmiały się, komentując, jaka bransoletka, jaki mąż… rzadkość, nie mężczyzna, a marzenie.
W sobotę Elena postanowiła wypolerować prezent specjalną serwetką. Wyjęła pudełko i zobaczyła w środku złożoną kartkę papieru. Kartę gwarancyjną.
Szybko na nią spojrzała i zamarła.
Sklep „Złoty Wiek”.
Klient: Michaił Andriejewicz Sokołow.
Produkt: Złota bransoletka z diamentami.
Rozmiar: 16,5 cm.
Grawerunek: „Dla mojej Swiety. M.”
„Dla Swiety?” Dreszcz przebiegł jej po plecach. Elena obróciła bransoletkę, badając każdą jej fasetę: ani śladu grawerunku. Rozmiar był dziwny: trochę za duży.
„Cóż, nigdy nic nie wiadomo… może to pomyłka” – wyszeptała do siebie. Ale serce już waliło jej jak młotem, jakby ostrzegało ją, że coś jest nie tak.
Sprawdziła kontakty męża, jego media społecznościowe. Ani jednej Swietłany, która mogłaby wzbudzić podejrzenia. Współpracownicy, członkowie rodziny… nic.
„Może to zamówił?” – próbowała się uspokoić. Ale ta myśl nie dawała jej spokoju.
W poniedziałek, po tym, jak czekała na wyjście Michaiła do pracy, Elena poszła do tego samego sklepu jubilerskiego. Sklep miał luksusową atmosferę: witryny lśniły, a przy wejściu stała ochrona.
„Dzień dobry” – powiedziała do sprzedawczyni. „Mój mąż kupił tu bransoletkę trzy tygodnie temu. Chciałabym zapytać o gwarancję”.
„Oczywiście. Poproszę paragon”. Kobieta sprawdziła dokument i skinęła głową.
„Pamiętam ten zakup. Czego pani potrzebuje?”
„Na paragonie jest napisane, że bransoletka powinna mieć grawerunek, ale go nie ma”.
Sprzedawczyni zmarszczyła brwi i usiadła przed komputerem.
„Chwileczkę… tak, oto jest: zamówienie 2847. Grawerunek: „Dla mojej Swiety M.” Zgadza się”.
„Ale na bransoletce nie ma nic wygrawerowanego”.