„Udokumentowane. Czy mam również zwrócić uwagę na hojny termin 60 dni zamiast wymaganych 30?”
„Proszę, zrób to.”
Dłonie Victorii zaciskały się i rozluźniały.
„A co z moim depozytem zabezpieczającym?”
„Te 4500 dolarów, które zapłaciłeś trzy lata temu?”
Wyszukałem nagrania na telefonie.
„To pokrywa zaledwie połowę jednego miesiąca według stawki rynkowej. Będziesz musiał zapłacić dodatkowe 4000 dolarów, aby spełnić nowe wymogi bezpieczeństwa”.
„To jest szaleństwo.”
„Nie. To matematyka. Coś, co absolwent prawa na Harvardzie powinien rozumieć”.
Sala obserwowała, jak Victoria rozpada się na kawałki. Dynamika władzy nie tylko się zmieniła, ale wręcz całkowicie odwróciła.
„Dla pozostałych członków rodziny wynajmujących ode mnie mieszkania” – oznajmiłem – „otrzymacie formalne powiadomienia w przyszłym tygodniu. Czynsz będzie stopniowo podwyższany o 10% rocznie, aż do osiągnięcia stawki rynkowej. To da wam czas na dostosowanie się lub przeprowadzkę, jeśli zajdzie taka potrzeba”.
„To właściwie sprawiedliwe” – powiedział cicho wujek Ted.
„Bo w przeciwieństwie do niektórych ludzi” – spojrzałem prosto na Victorię – „nie wierzę w zasadzki na rodzinę”.
Robert wyciągnął tablet.
„Pani Victorio Hayes, czy podpisze Pani dzisiaj nową umowę najmu?”
„Potrzebuję czasu na przejrzenie tego.”
„Oczywiście. Masz 72 godziny. Po tym czasie oferta wygasa i będziesz musiał się wyprowadzić.”
Utrzymałem neutralny ton. Profesjonalny.
„Uwaga — mam już trzy podania o wynajem penthouse’u za 9000 dolarów miesięcznie”.
„Od studentów prawa na Uniwersytecie Columbia” – próba sarkazmu Victorii nie powiodła się.
„Od partnerów z twojej firmy, tak naprawdę. Podobno rozeszła się wieść, że penthouse może być wkrótce dostępny.”
Krew odpłynęła z twarzy Victorii. Gdyby jej koledzy dowiedzieli się, że jej nieudolna siostra ją eksmituje…
„Zniżka rodzinna się skończyła” – powiedziałem po prostu. „Zapłacisz stawkę rynkową, tak jak chciałeś”.
„Madison, proszę. Moja reputacja…”
„Twoja reputacja to twoja sprawa. Moja nigdy nie była twoją własnością, którą mógłbyś zniszczyć, choć z pewnością próbowałeś.”
Robert wstał i zamknął teczkę.
„Pani Hayes, wyślę formalną umowę najmu na Pani adres e-mail. Ma Pani 72 godziny na odpowiedź”.
„Czekaj” – powiedziała Victoria z rozpaczą. „A co, jeśli przeproszę? Co, jeśli cofnę wszystko, co powiedziałam?”
„W takim razie będziesz przepraszającym najemcą płacącym stawki rynkowe” – odpowiedziałem. „Twoich słów nie da się cofnąć, Victorio. Piętnaście osób słyszało, jak nazywasz mnie przeciętnym, nieudanym, nieudacznikiem. Teraz ci sami ludzie znają prawdę”.
Wiktoria opadła z powrotem na fotel babci, z twarzą w kolorze popiołu. Cisza trwała, aż Derek, ze wszystkich ludzi, przerwał ją cichym gwizdem.
„Madison jest właścicielem całego budynku”.
„Cały budynek, i to od trzech lat” – dodała ciotka Patricia słabym głosem. „Podczas gdy wszyscy myśleliśmy…”
„Podczas gdy wy wszyscy myśleliście, że jestem nieudacznikiem” – dokończyłem. „Tak.”
„Chciałaś mnie nauczyć, jak osiągnąć sukces” – powiedziałem do Victorii. „Potraktuj to jak moje zakończenie”.
Robert wręczył mi wizytówkę.
„Proszę dzwonić, jeśli będzie pani czegoś jeszcze potrzebowała, pani Hayes. Oficjalne zawiadomienia zostaną wysłane w poniedziałek rano”.
Skinął głową w stronę pokoju.
„Panie, panowie.”
Po jego odejściu w rodzinie wybuchła wrzawa. Wszyscy mówili naraz, a głosy nakładały się na siebie, tworząc chaos.
„Ile jest teraz wart ten budynek?”
„4,2 miliona dolarów” – powiedziała.
„Madison jest milionerką, ale jeździ Hondą”.
„Cicho!” – rozległ się donośny głos wujka Teda.
Kiedy wszyscy się już usadowili, spojrzał na mnie z czymś, czego nigdy wcześniej nie widziałam: szacunkiem.
„Madison, dlaczego nam nie powiedziałaś?”
„Czy to by miało znaczenie? Wszyscy mieliście swój obraz mnie. Zmiana go wymagałaby dowodu, a nawet wtedy…”
Wskazałem gestem na pokój.
„Zobacz jak teraz reagujesz.”
„Reagujemy, bo skłamałeś” – warknęła Victoria, odzyskując głos.
„Utrzymywałem swoją firmę w tajemnicy. Ogłosiłeś moją pensję w Święto Dziękczynienia, pamiętasz? Powiedziałeś wszystkim, że zarobiłem 50 000 dolarów, jakby to była żart, bo myślałeś, że wiesz o mnie wszystko. Źle myślałeś”.
Janet odchrząknęła.
„Madison, co do mojego wynajmu…”
„Byłeś uprzejmy. Twoja adaptacja będzie stopniowa, zgodnie z obietnicą”.
Rozejrzałem się po pokoju.
„Ktokolwiek traktował mnie z podstawową godnością, nie ma się o co martwić”.
Sugestia była oczywista. Wiktoria była jedyną osobą, która poniosła natychmiastowe konsekwencje.
„To jest celowe nękanie” – powiedziała słabo Victoria.
„To naturalne konsekwencje” – poprawiłem. „Próbowałeś potroić mój czynsz, żeby dać mi nauczkę. Teraz zamiast tego uczysz się czegoś innego”.
Mój telefon zawibrował. SMS od pani Chen, która faktycznie była zainteresowana apartamentem. Na razie go zignorowałem.
„Babcia by się wstydziła” – powiedziała Wiktoria, grając ostatnią kartą.