Z gardła wyrwał mi się szloch. Tłum w milczeniu patrzył, jak Daniel delikatnie zakłada mi perukę z powrotem na głowę – nie po to, żeby mnie ukryć, ale w geście przywrócenia mi godności.
Potem spojrzał na matkę. „Jeśli chcesz być częścią naszego życia, przeprosisz. Tu i teraz”.
Janice zrobiła krok naprzód, a jej głos drżał. „Emily… Przepraszam. Naprawdę. Myliłam się”.
Przeprosiny nie były idealne, ale stanowiły początek.
Daniel wziął mnie za rękę. Pastor, który cierpliwie czekał, odchrząknął z delikatnym uśmiechem.
„Czy możemy kontynuować?”
I tam, z łysą głową pod koroną miłości i akceptacji, powiedziałam „tak”.
Nie tylko Danielowi –
ale sobie.
Za moje przetrwanie.
Za moją przyszłość.
zobacz więcej na następnej stronie Reklama