Czytałaś moje e-maile. Przesyłałaś je dalej. To nielegalne, mamo. To przestępstwo federalne”.
Roześmiała się, a ten dźwięczny dźwięk kiedyś uważałem za uspokajający.
„Nie dramatyzuj. Jestem twoją matką. Staram się pomóc ci dokonać właściwego wyboru. Poza tym Tyler już pobrał większość twojego portfolio. Ćwiczy prezentowanie go jako swojej własnej pracy.”
Pobiegłam z powrotem do salonu i wyjęłam laptopa Tylera z jego torby. Rzeczywiście, były tam moje projekty, skrupulatnie skopiowane, a jego nazwisko zastępowało moje w każdym pliku. Stworzył nawet fałszywe historie zatwierdzania zmian, żeby wyglądało, jakby pracował nad nimi od miesięcy.
„To kradzież” – powiedziałem drżącym głosem. „To kradzież własności intelektualnej”.
Tyler wzruszył ramionami.
„Udowodnij to. Pracowałem nad tym od miesięcy. Tata widział, jak koduję”.
Otworzył na laptopie okno, w którym wyświetlało się „kodowanie”, ale był to po prostu zrzut ekranu kogoś innego, który odtwarzał.
Tej nocy wróciłem do domu i wdrożyłem nowe środki bezpieczeństwa. Zaszyfrowałem wszystko szyfrowaniem wojskowym. Włączyłem uwierzytelnianie dwuskładnikowe na wszystkich kontach. Stworzyłem wiele systemów kopii zapasowych na różnych platformach, w tym rozproszoną sieć urządzeń Raspberry Pi, które umieściłem w domach zaufanych znajomych.
Sarah, moja koleżanka ze studiów, która teraz pracowała jako inżynier sieci, trzymała jeden w swoim mieszkaniu. David, mój były chłopak – który pomimo naszego burzliwego rozstania, nadal był porządnym człowiekiem – zgodził się trzymać jeden w swoim garażu. Wynajęłam nawet mały magazyn w ramach spółki LLC, którą założyłam, i umieściłam tam serwer zapasowy.
Zmieniłem wszystkie hasła na losowe ciągi trzydziestu znaków, które zapamiętałem za pomocą technik pałacu pamięci. Ustawiłem alerty monitorujące w przypadku nieautoryzowanych prób dostępu.
Chroniłem swoją pracę tak, jak kody do wystrzelenia bomby atomowej, bo dla mnie była ona równie cenna.
Ale wiedziałem, że Tyler i moi rodzice się nie poddadzą. Teraz chodziło o coś więcej niż tylko o pracę. Chodziło o udowodnienie, że moja praca, mój talent, moje marzenia są równie ważne, jak wyimaginowane marzenia Tylera.
W noc poprzedzającą moją rozmowę kwalifikacyjną, dwudziestego trzeciego lutego, byłem w swoim mieszkaniu i robiłem ostatnie przygotowania. Rozmowa była zaplanowana na dziewiątą rano, a ja spędziłem dzień na próbach prezentacji, testowaniu wszystkich linków demo i upewnianiu się, że wszystko jest idealne. Za ostatnie oszczędności kupiłem nawet nowy garnitur – elegancki granatowy żakiet i pasujące do niego spodnie, w których wyglądałem, jakbym pasował do sali konferencyjnej.
Przeglądałem portfolio po raz ostatni, gdy usłyszałem kroki na schodach przed moim mieszkaniem. Ściany były cienkie i zazwyczaj słyszałem sąsiadów, ale te kroki były inne. Cięższe. Wielu ludzi.
Moje mieszkanie znajdowało się na trzecim piętrze, a jedyny inny lokal w tym miejscu stał pusty od miesięcy.
Drzwi otworzyły się bez pukania.
Dałem rodzicom zapasowy klucz na wypadek sytuacji awaryjnej, czego teraz bardzo żałowałem.
Tata wszedł pierwszy, z wyrazem determinacji na twarzy. Mama poszła za nim, a potem Tyler, który niósł laptopa i uśmiechał się ironicznie.
„Musimy porozmawiać” – powiedział tata tonem, którego używał przy finalizowaniu transakcji biznesowych.
„Jest jedenasta w nocy” – powiedziałem. „Mam rozmowę kwalifikacyjną za dziesięć godzin. Cokolwiek to jest, może poczekać”.
„Nie, nie może.”
Tata wprowadził się do mojego małego salonu, wypełniając całą przestrzeń.
„Tyler złożył swoją aplikację do Space Forward. Potrzebuje twoich materiałów do portfolio, żeby przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej.”
„On już ukradł moje portfolio” – powiedziałem. „Czego jeszcze chce?”
Tyler otworzył laptopa.
„Potrzebuję haseł do faktycznie wdrożonych systemów. Linki, które posiadam, nie działają poprawnie. Zespół Morrisona chce zobaczyć demonstracje na żywo, a nie tylko repozytoria kodu”.
„To moje projekty, moje serwery. Płacę za hosting w chmurze. Dlaczego miałbym ci dawać dostęp?”
Tata podszedł bliżej.
„Bo rodzina pomaga rodzinie. Tyler ma realną szansę na tę pracę. Morrison go zatrudni, bo jest moim synem. Kiedy już się zatrudni, będzie mógł pomóc w podpisaniu umowy na budowę. To coś więcej niż tylko twoje małe hobby związane z programowaniem, Lacy. To przyszłość naszej firmy”.
Moje małe hobby związane z kodowaniem.
„Mam dyplom z informatyki ze Stanford” – powiedziałem. „Programuję zawodowo od sześciu lat. To nie hobby. To moja kariera”.
Mama wyciągnęła telefon.
„Lacy, nie chcieliśmy tego robić, ale zmuszasz nas do tego.”
Pokazała mi na ekranie nagranie z monitoringu z ich domu, na którym widać, jak wchodzę do pokoju Tylera trzy miesiące temu i odkrywam jego plagiat.
„Mogłybyśmy cię zgłosić za włamanie” – powiedziała mama. „Kradzież danych firmowych z komputera Tylera”.
„Szukałem dowodów na to, że okradł CodeCanyon” – zaprotestowałem.
„Udowodnij to” – powiedział tata. „Nasz prawnik, Richard Brennan, twierdzi, że grożą ci poważne zarzuty. Szpiegostwo korporacyjne. Kradzież własności intelektualnej. Włamanie. Możesz trafić do więzienia, Lacy. Z pewnością nigdy więcej nie pracowałbyś w branży technologicznej z kryminalną kartoteką”.
Pokój wirował.
Grozili, że zniszczą mi życie, jeśli nie pozwolę im zniszczyć mojej kariery.
Mama kontynuowała, a jej głos brzmiał mdło i słodko.
„Albo możesz być dobrą córką i wspierać brata. Podaj nam hasła. Pomóż Tylerowi przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej, a to wszystko zniknie.”
„Potrzebuję tych haseł natychmiast” – zażądał Tyler. „Moja rozmowa kwalifikacyjna jest jutro po południu, zaraz po twojej. Asystent Morrisona niechcący zaplanował nas oboje”.
Wtedy zdałem sobie sprawę z pełnego rozmachu ich planu. Tyler miał mnie ścigać, przedstawiać moje prace jako swoje, a dzięki wpływom i łapówkom taty, może uda mu się mnie wyprzedzić.
„Nie zrobię tego” – powiedziałem.
Tata skinął głową do mamy, która wyciągnęła kolejny telefon. Tego nie rozpoznałem.
„W takim razie zrobimy to sami” – powiedziała.
Pokazała mi ekran. Widniał na nim mój adres e-mail, już zalogowany.
„Zainstalowałam oprogramowanie monitorujące na twoim laptopie podczas mojej ostatniej wizyty” – powiedziała. „Mamy wszystkie twoje hasła, Lacy. Chcieliśmy dać ci szansę, żebyś zrobiła to dobrowolnie”.
Pobiegłam do laptopa, ale Tyler już tam był i pisał. Był zalogowany na moim koncie GitHub i systematycznie usuwał repozytoria. Lata pracy znikały z każdym kliknięciem.
„Stój!” krzyknęłam, próbując złapać laptopa.
Tata mnie fizycznie powstrzymał. Jego siła budowlańca była dla mnie zbyt wielka, żebym mógł ją pokonać.
„To dla twojego dobra” – powiedział. „Przynosisz wstyd naszej rodzinie. Kobiety nie potrafią programować. Wszyscy o tym wiedzą. Robisz z nas idiotów, udając, że potrafisz coś, do czego nie jesteś zdolny”.
Bezradnie patrzyłem, jak Tyler wszystko kasuje. Mój projekt systemów rozproszonych. Mój protokół bezpieczeństwa. Mój optymalizator trajektorii AI.
Następnie przeniósł się na moje konta w chmurze — AWS, Google Cloud, Azure — wszystko, co zbudowałem, znikając w cyfrowym zapomnieniu.
Mama korzystała ze swojego telefonu, próbując uzyskać dostęp do moich usług kopii zapasowej.
„Dropbox usunięty. Dysk Google wyczyszczony. iCloud pusty” – mówiła, powtarzając to wszystko, jakby odhaczała pozycje na liście zakupów.
Tata zauważył moje zewnętrzne dyski twarde na biurku. Podniósł pierwszy – dwuterabajtowy dysk zawierający wszystkie kopie zapasowe moich projektów – i złamał go na pół gołymi rękami. Dźwięk pękającego plastiku i roztrzaskiwanych obwodów wypełnił pokój. To samo zrobił z drugim dyskiem. Potem z trzecim.
„Proszę” – błagałam, a łzy spływały mi po twarzy. „To dzieło mojego życia. To wszystko, co zbudowałam”.
„Dobrze” – powiedział tata, rzucając zniszczone dyski na podłogę. „Teraz możesz skończyć z tym bredniami i znaleźć sobie prawdziwą pracę. Kobiety nie mają miejsca w branży technologicznej. Przynosisz nam wstyd. Technologia jest dla prawdziwych mężczyzn, takich jak twój brat”.
Tyler dokończył niszczenie i zamknął laptopa.
„Wszystko gotowe” – powiedział. „Każde repozytorium, każda kopia zapasowa, którą miałeś podłączoną do swoich głównych kont. Wszystko zniknęło”.
Wyciągnął pendrive’a.
„Ale proszę się nie martwić. Mam już kopie wszystkiego na swoje nazwisko. Jutro będę należycie reprezentował rodzinę Petersonów”.
Mama wygładziła bluzkę, zachowując się tak, jakby właśnie skończyła jakąś normalną czynność.
„Robimy to, bo cię kochamy, kochanie. Pewnego dnia, kiedy będziesz żonaty, będziesz miał dzieci i będziesz miał porządną pracę, która będzie odpowiadała twoim umiejętnościom, podziękujesz nam”.
Zostawili mnie szlochającą na podłodze w mieszkaniu, otoczoną fizycznym zniszczeniem moich marzeń. Kawałki dysków twardych rozrzucone wokół mnie niczym cyfrowe kości. Na ekranie laptopa wciąż widniały puste repozytoria. Lata commitów wymazane, jakby nigdy nie istniały.
Była 11:45. Za dziewięć godzin i piętnaście minut miałam rozmowę kwalifikacyjną. Wszystko, na co pracowałam, wszystko, co zbudowałam, wszystko, czego potrzebowałam, żeby udowodnić swoje umiejętności, przepadło.
Albo tak im się wydawało.
Siedziałam na podłodze dokładnie przez pięć minut, pozwalając, by szok mnie ogarnął. Potem otarłam łzy, wzięłam telefon i wykonałam trzy połączenia.
Pierwszą z nich była Sarah Chen, moja przyjaciółka ze Stanford, która teraz pracowała jako inżynier sieci w firmie zajmującej się cyberbezpieczeństwem. Pomimo uprzedzeń mojej rodziny, niektóre z moich najbliższych przyjaciółek i największe wsparcie w branży technologicznej to kobiety, które doskonale rozumiały, z czym się zmagam.
„Sarah, kod czerwony” – powiedziałem. „Zniszczyli wszystko. Protokół tworzenia kopii zapasowych, o którym rozmawialiśmy?”
Nawet się nie zatrzymała.
„Masz na myśli rozproszoną sieć lustrzaną? Chodzi o twoją rodzinę?” – zapytała.
„Tak. Czy możesz przynieść urządzenie?”
„Już idę. Za dwadzieścia minut.”
Drugi telefon był do Davida Martineza, mojego byłego chłopaka. Spotykaliśmy się przez dwa lata, zanim rozstaliśmy się sześć miesięcy temu, kiedy dostał pracę w Kalifornii. Rozstanie było trudne – mnóstwo łez i oskarżeń – ale pod tym wszystkim nadal szanowaliśmy się nawzajem.
„David, wiem, że jest późno i wiem, że między nami jest dziwnie, ale potrzebuję Raspberry Pi z twojego garażu.”
Zapadła cisza.
„Znowu twoja rodzina? Zniszczyli wszystko?” – zapytał.
„Noc przed moim wywiadem dla Space Forward”.
zobacz więcej na następnej stronie Reklama