„Wygląda jak zupełnie inne dziecko” – powiedział znajomy głos.
Spojrzała w górę i zobaczyła doktora Evansa, bez białego fartucha, uśmiechającego się do niej. Przyszedł odwiedzić swojego ulubionego pacjenta, a wizyta ta stała się dla niego miłym, serdecznym zwyczajem.
„On jest innym dzieckiem” – zgodziła się Sarah, a jej serce wypełniła żarliwa, opiekuńcza miłość. „Jest dzieckiem, którym zawsze miał być”.
Patrzyła na swojego syna, niczym wir czystej radości, i myślała o koszmarze, który przeżyli. Przez miesiące świat, z Helen na czele, próbował przekonać ją, że strach matki to forma choroby. Chwalili rękę, która zatruwa jej dziecko, i kwestionowali serce, które krzyczało w proteście. Ale ostatecznie prawda nie pochodziła z testu ani tomografii. Pochodziła z szeptu dziecka i zaufania lekarza.
„Nauczyłam się czegoś” – powiedziała cicho, bardziej do siebie niż do niego. „Intuicja matki to nie paranoja. To najgłośniejszy dźwięk w cichym pokoju”.