Pocałował mnie w czoło. „Więc może” – mruknął – „przypadkowo dała ci prezent”.
Parsknęłam drżącym śmiechem. „Bardzo dramatyczny, wręcz wybuchowy prezent”.
Oboje się zaśmialiśmy.
I w tym momencie, otulona delikatnym blaskiem latarni, uświadomiłam sobie coś głębokiego:
To, że mama spaliła mi sukienkę, nie było najgorszą rzeczą, jaką mi zrobiła.
To była ostatnia.
Ponieważ tego dnia – dnia mojego ślubu – nie była ona dniem, w którym mnie przyćmiła.
To był dzień, w którym w końcu przestałem jej na to pozwalać.
zobacz więcej na następnej stronie Reklama