Po prostu myślałem o wyborze.
Przeszliśmy obok tłumu, nie ustawiając się w kolejce, obok stanowiska parkingowego, obok samochodów, które odwoziły wszystkich do moteli i hoteli sieciowych.
Nie potrzebowałem przeprosin.
Nie potrzebowałam, żeby przyznali się do błędu.
Miałem coś lepszego.
Miałem spokój.
I to ja miałem ostatnie słowo, wypowiedziane cicho w garderobie kilka tygodni wcześniej i wciąż niosące się echem we wszystkich miejscach, do których nigdy nie spodziewali się, że dotrze.
zobacz więcej na następnej stronie Reklama