Clara Álvarez przez większość życia miała kurz w płucach i cytrynowy płyn do czyszczenia rąk, ale nigdy się tym nie przejmowała.
Posiadłość Hamiltonów znajdowała się na wzgórzu w Westchester w stanie Nowy Jork, czterdzieści minut od Manhattanu – zupełnie inny świat. Wysokie żywopłoty, żelazne bramy, białe kolumny. Miejsce, w którym ludzie zatrzymywali się, żeby popatrzeć, przechodząc obok.
Clara chodziła tą ścieżką od jedenastu lat.
Znała każdy skrzyp w podłodze, każdą smugę na szklanych drzwiach, każdą zalegającą plamę na białym marmurze holu. Wiedziała, które żarówki migoczą, a które ciekną z kranów. Wiedziała, że jeśli nie poruszy się klamką w łazience dla gości na dole, woda będzie lecieć całą noc.
A przede wszystkim znała ludzi.
Adam Hamilton, czterdziestotrzyletni inwestor technologiczny z milionowym uśmiechem, gdy tylko przypomniał sobie, żeby z niego skorzystać. Wdowiec od trzech lat, wciąż z przyzwyczajenia nosił obrączkę.
Jej syn, siedmioletni Ethan, przez większość dni bardziej dinozaur niż dziecko, z kuksańcami, pytaniami i niespodziewanymi uściskami.
I Margaret.
Matka Adama.
⏬ Ciąg dalszy na następnej stronie ⏬
Matriarcha.
Królowa domu, choć formalnie tam nie mieszkała; miała luksusowy apartament w mieście, ale odwiedzała posiadłość tak często, że Clara czasami zapominała swojego oficjalnego adresu.
Małgorzata Hamilton była jedną z tych kobiet, które zauważały, gdy ktoś przesunął wazon o siedem centymetrów w lewo.
Nosiła perły w kuchni i piła kawę, jakby się obraziła.
Clara ją szanowała.
Ale też się jej bała.
Wszystko zmieniło się pewnego wtorkowego poranka.
Clara przyjechała o 7:30, jak zwykle; Wrześniowe powietrze było na tyle rześkie, że zapinała kardigan jeszcze ciaśniej, idąc z przystanku autobusowego na długi podjazd.
W środku panowała cisza. Wejście dla personelu prowadziło do holu, a następnie do kuchni: przestronnego, lśniącego pomieszczenia z marmurowymi blatami i sprzętami ze stali nierdzewnej, które Clara sprzątała cztery razy dziennie.
Powiesiła płaszcz w małej szafie dla personelu, włożyła kapcie, związała włosy i sprawdziła odręcznie napisaną listę na blacie.
Lista Margaret.
Nowa każdego dnia.
WTOREK:
Wypolerować sztućce w jadalni.
Zmienić pościel w pokoju gościnnym (niebieski apartament).
Dokładnie posprzątać łazienkę na piętrze.
Śniadanie o 8:00: owsianka, owoce, kawa (bez cukru).
Clara się uśmiechnęła.
Lubiła listy.
Sprawiały, że wszystko wydawało się łatwe do ogarnięcia.
Zagotowała kawę – mocną, czarną, dwie filiżanki zawsze gotowe dla Margaret punktualnie o 8:05 – i zaczęła przygotowywać śniadanie.
O 7:50 usłyszała kroki na górze. Rozległ się głos Ethana.
„Clara, są jakieś gofry?”
„Nie dzisiaj” – odpowiedziała, podnosząc pokrywkę z owsianką. „Owsianka z owocami. Bardzo zdrowa”.
Stanął w drzwiach w piżamie w dinozaury, z włosami jeżącymi się na jeża, pocierając oczy.
„Zdrowe jest nudne” – poskarżył się. „Przynajmniej są jagody?”
„Tak” – powiedziała, stawiając przed nim miskę. „A jeśli je zjesz, staniesz się silny jak tyranozaur”.
Zmarszczył brwi. „Tyranozaury nie jadły owoców”.
„To silny jak… stegozaur” – powiedziała.
„Zjedli rośliny” – przyznał, biorąc łyżkę. „Dobrze. Lubię Stegosaurus”.
Nalał jej soku pomarańczowego i postawił kubek kawy na samym końcu blatu, dokładnie tam, gdzie Margaret lubiła.
Jak zawsze, stukot obcasów rozległ się w korytarzu. „Dzień dobry” – powiedziała Clara.
Margarita weszła do kuchni w kremowej bluzce i dopasowanych spodniach, z nieskazitelnym makijażem i włosami spiętymi w szykowny bob. Zerknęła na blat, wzięła kawę, nie patrząc na Clarę, i upiła łyk.
„Za gorąca” – powiedziała.
„Przepraszam, pani Hamilton” – odpowiedziała szybko Clara. „Następnym razem dam jej trochę dłużej ostygnąć”.
Margarita mruknęła wymijająco.
Jej wzrok rozejrzał się po kuchni, oceniając sytuację, a potem na chwilę zatrzymał się na wnuku.
„Upuszczasz trochę owsianki” – powiedziała.
Ethan przerwał w pół kęsa i sprawdził swoją koszulę.
Nic tam nie było.
„Babciu” – powiedział cierpliwie. „Nie ma owsianki”.
„Będzie” – powiedziała. „Nie garb się”.
Wzięła kolejny łyk kawy i ruszyła do drzwi.
„Adam będzie dziś pracował z domu” – powiedziała do Clary przez ramię. „Po południu przyjadą goście. Inwestorzy, czy coś w tym stylu. Dom musi być nieskazitelnie czysty. Jak zawsze”.
„Tak, proszę pani” – odpowiedziała Clara.
⏬ Ciąg dalszy na następnej stronie ⏬