Mama zadzwoniła do mnie po sześciu tygodniach milczenia, szlochając tak mocno, że ledwo mogłam ją zrozumieć.
„Chodziłam do terapeuty” – zdołała powiedzieć. „Zdałam sobie sprawę, że stałam się potworem, którego nienawidziłam. Dorastając w latach sześćdziesiątych, chciałam zostać inżynierem, ale moi rodzice mówili, że dziewczyny nie potrafią matematyki. Zamiast tego kazali mi studiować ekonomię domową. Całe życie miałam do tego żal. A potem zrobiłam ci to samo – tylko gorzej”.
Zaczęliśmy jeść lunch raz w miesiącu. Ostrożne spotkania, na których powoli odkrywała marzenia, które pogrzebała. Chciała budować mosty, rozumieć, jak konstrukcje dźwigają ciężar i przetrwają burze. Zamiast tego wyszła za mąż za tatę w wieku dwudziestu dwóch lat i przez czterdzieści lat podtrzymywała jego marzenia, podczas gdy jej własne więdły.
„Byłam zazdrosna” – przyznała przy sałatkach w kawiarni w centrum miasta. „Robiłeś wszystko, co ja chciałam. I zamiast być dumna, próbowałam cię powstrzymać, bo widok twojego sukcesu tam, gdzie ja się poddałam, bolał mnie za bardzo”.
Zaczęła brać udział w internetowych kursach inżynierii budowlanej. Nie po to, by zmienić karierę w wieku sześćdziesięciu dwóch lat, ale dla siebie. Wysyłała mi pełne entuzjazmu SMS-y o obliczeniach nośności i materiałoznawstwie. Tata myślał, że przechodzi kryzys wieku średniego, ale ja dostrzegałem radość z tego, że w końcu nauczyłem się czegoś, o czym zawsze mówiono, że jest poza moim zasięgiem.
Najtrudniejsze było rozliczenie taty.
Śledztwo FBI zakończyło się wysokimi grzywnami, ale bez kary więzienia, choć jego reputacja w branży budowlanej została trwale nadszarpnięta. Kilka dużych kontraktów zostało anulowanych, a on sam musiał zwolnić czterdzieści procent swojej siły roboczej. Początkowo obwiniał mnie, wysyłając pełne gniewu e-maile o tym, jak „zniszczyłem rodzinny biznes”.
Ale sześć miesięcy po tamtej lutowej nocy był obecny na mojej prezentacji na konferencji Denver Tech. Mówiłem o przezwyciężaniu uprzedzeń w STEM, dzieląc się swoją historią publicznie po raz pierwszy poza filmem dokumentalnym Marcusa, który stał się viralem z dwoma milionami wyświetleń.
Nie wiedziałem, że on tam był, aż do sesji pytań i odpowiedzi.
Stał w ostatnim rzędzie, a jego głos niósł się po całej sali konferencyjnej.
„Jestem Harold Peterson” – powiedział i w sali zapadła cisza. Wszyscy znali to nazwisko z filmu dokumentalnego. „Jestem ojcem Lacy. I myliłem się”.
Wziął głęboki oddech.
„Pozwoliłam, by moja ignorancja i ego niemal zniszczyły marzenia mojej córki. Wierzyłam w kłamstwo, że kobiety nie mogą odnieść sukcesu w technologii, bo przyznanie się do błędu oznaczało przyznanie, że moja córka jest mądrzejsza ode mnie – bardziej zdolna ode mnie, bardziej innowacyjna ode mnie. I jest. Wszystkie te cechy”.
Spojrzał mi prosto w oczy.
„Lacy jest genialna i jestem z niej dumny” – powiedział. „Wstydzę się tego, co zrobiłem, ale jestem tu, aby publicznie przeprosić i ogłosić, że Peterson Construction finansuje dziesięć rocznych stypendiów dla kobiet studiujących kierunki ścisłe, techniczne i techniczne, przyznawanych przez fundację Lacy”.
W sali wybuchły pełne zaskoczenia brawa.
Później, w cztery oczy, rozmawialiśmy z tatą godzinami. Wciąż się uczył, wciąż zmagał się z głęboko zakorzenionymi uprzedzeniami, ale starał się. Zatrudnił kobietę na stanowisku dyrektora ds. technologii, aby zmodernizować systemy Peterson Construction, a ona już uratowała firmę przed bankructwem, wdrażając wydajne oprogramowanie do zarządzania projektami – odpowiednio licencjonowane i legalnie pozyskane.
Jennifer i ja wspólnie założyliśmy Code Without Limits, fundację zapewniającą laptopy, stypendia na boot campy i mentoring młodym kobietom, których rodziny nie wspierały ich aspiracji technologicznych. Nasza pierwsza grupa liczyła dwadzieścia studentek, z których każda miała historię o tym, jak powiedziano jej, że nie może lub nie powinna zajmować się technologią.
Sarah, moja przyjaciółka, która pomogła mi tej strasznej nocy, dołączyła do Space Forward jako szefowa ochrony. David, mimo że mieszkał w Kalifornii, został naszym zdalnym konsultantem ds. systemów rozproszonych. Film dokumentalny Marcusa zdobył trzy nagrody i zapoczątkował ogólnokrajową dyskusję na temat dyskryminacji ze względu na płeć w dziedzinach STEM.
Rok po tamtej lutowej nocy stanęłam przed drugą grupą absolwentów naszej fundacji — pięćdziesięcioma młodymi kobietami, które ukończyły nasz program mimo sprzeciwu rodziny, trudności finansowych i uprzedzeń społecznych.
Patrząc na ich twarze – podekscytowane i jednocześnie zdenerwowane perspektywą wejścia do branży technologicznej – pomyślałam o moich zniszczonych dyskach twardych, usuniętych repozytoriach i słowach mojego ojca, że kobiety nie potrafią kodować.
„Wasze rodziny mogą was nie wspierać” – powiedziałem im. „Mogą aktywnie próbować was powstrzymać. Mogą usuwać wasze prace, wyśmiewać wasze marzenia lub próbować dawać wasze szanse innym, których uznają za bardziej godnych. Ale oto, czego nie mogą usunąć: waszej wiedzy, waszej determinacji, waszej zdolności do rozwiązywania problemów i tworzenia rozwiązań”.
Wyciągnąłem laptopa i pokazałem im prosty skrypt kopii zapasowej.
„To najważniejszy kod, jaki kiedykolwiek napiszesz” – powiedziałem. „Nie dlatego, że jest skomplikowany, ale dlatego, że gwarantuje, że nikt nigdy nie zniszczy tego, co stworzyłeś. Ubezpiecz swoją pracę. Ale co ważniejsze, ubezpiecz swoją wiarę w siebie. Twórz redundantne zabezpieczenia dla swojej pewności siebie. Rozłóż swój system wsparcia na wiele węzłów przyjaźni i mentoringu”.
Siedemnastoletnia dziewczyna w pierwszym rzędzie podniosła rękę. Przypominała mi mnie w tym wieku – pełną zapału, ale niepewną siebie.
„A co jeśli nasze rodziny nigdy nie zaakceptują tego, co robimy?” – zapytała.
Myślałem o tacie podczas mojej prezentacji na konferencji. O podręcznikach inżynierii mamy rozrzuconych po kuchennym stole. O szczerej dumie Tylera, gdy z sukcesem wdrożył swój pierwszy niezależny projekt.
„Niektórzy się przekonają” – powiedziałem. „Inni nie. Ale piękno kodu polega na tym, że nie przejmuje się niczyją opinią. Albo działa, albo nie. Twój sukces nie będzie zależał od ich akceptacji, ale od twojego zaangażowania w naukę i rozwój”.
Po ceremonii wręczenia dyplomów dostałem e-mail, który wywołał uśmiech na mojej twarzy. Pochodził od dziewczyny z Pakistanu, której rodzice zabronili studiować informatykę. Obejrzała dokument Marcusa z napisami i potajemnie zaczęła uczyć się kodowania, korzystając z komputerów bibliotecznych. Właśnie otrzymała pełne stypendium na studia inżynierii oprogramowania w Niemczech.
„Pokazałeś mi, że można odnieść sukces, nawet gdy rodzina się sprzeciwia” – napisała. „Moi rodzice usunęli moje projekty, ale nie mogli usunąć mojej determinacji. Dziękuję, że podzieliłeś się swoją historią. Uratowała moją”.
Tej nocy siedziałem w moim nowym mieszkaniu – pięknym, dwupokojowym mieszkaniu w centrum Denver z widokiem na góry. Ściany były pokryte nagrodami, identyfikatorami z konferencji i zdjęciami z wydarzeń fundacyjnych. Moje domowe biuro miało trzy monitory, kilka dysków zapasowych i specjalnie zbudowany serwer, który cicho szumiał w kącie.
Otworzyłem edytor kodu i zacząłem pracować nad nowym projektem: algorytmem uczenia maszynowego, który będzie przewidywał i zapobiegał kolizjom satelitów.
Pisząc, pomyślałem o tamtej nocy, kiedy wszystko wydawało się stracone. Kiedy moja rodzina próbowała wymazać moją przyszłość z bezmyślnym okrucieństwem ludzi, którzy nie potrafili sobie wyobrazić, że marzenia kobiety mają znaczenie.
Ponieśli porażkę, bo źle zrozumieli coś fundamentalnego.
Myśleli, że programowanie polega na pisaniu na komputerze, a więc na czymś, co można sfałszować lub ukraść.
Nie rozumieli, że prawdziwe programowanie polega na rozwiązywaniu problemów. Na dostrzeganiu wzorców i powiązań. Na budowaniu czegoś z samej logiki i determinacji.
Kobiety potrafią kodować.
Zawsze potrafiliśmy kodować.
Począwszy od Ady Lovelace, która napisała pierwszy algorytm, poprzez Grace Hopper, która wynalazła kompilator, aż po tysiące kobiet, które zaprogramowały komputery, dzięki którym ludzie wysłali ludzi na Księżyc, kodujemy, mimo że mówiono nam, że nie umiemy, nie powinniśmy i nie będziemy w tym dobrzy.
Mój ojciec próbował usunąć moje portfolio programistyczne w noc przed rozmową kwalifikacyjną. Powiedział, że kobiety nie potrafią programować i że powinienem przestać ośmieszać rodzinę.
Ale nie rozumiał, że każda kobieta, której powiedziano, że czegoś nie może zrobić, ma wewnętrzny system zapasowy — silny rdzeń, który chroni jej marzenia pomimo wszelkich prób ich zniszczenia.
Nie tylko tworzymy kopie zapasowe naszego kodu. Wspieramy się nawzajem, tworząc sieci wsparcia, których żadne uprzedzenia nie są w stanie trwale zniszczyć.
A gdy przywracamy dane z tych kopii zapasowych, jesteśmy silniejsi — z lepszym przetwarzaniem błędów i bardziej niezawodnymi protokołami bezpieczeństwa.
Prawdziwym triumfem nie było samo zdobycie pracy w Space Forward czy dostąpienie sprawiedliwości. To przekształcenie bólu w cel, dyskryminacji w determinację, a usunięcia w rozrywkę.
Każda młoda kobieta, która przekracza próg naszej fundacji z laptopem, który jej zapewniliśmy, to przywrócone marzenie. Ukryta ambicja, którą ktoś próbował wymazać, ale nie zdołał jej zniszczyć.
Kiedy skończyłem kodować na noc i przesłałem moje commity do wielu repozytoriów na różnych platformach — wszystkie zaszyfrowane i potajemnie skopiowane w różnych miejscach na całym świecie — uśmiechnąłem się.
Niech spróbują to usunąć.
Nie piszemy już tylko kodu. Piszemy historię. Jedna funkcja na raz. Jedna dziewczyna na raz. Jedno marzenie na raz.
I w przeciwieństwie do skradzionego kodu Tylera, który rozbił się i spłonął, nasz będzie działał wiecznie. Elegancki i niezniszczalny – dowód na to, co się dzieje, gdy kobiety nie pozwalają nikomu usunąć swojej przyszłości.
zobacz więcej na następnej stronie Reklama